Zwyciężczynią stałego konkursu skandynawskiego, ogłoszonego na łamach numeru 3. "Zewu Północy" (2009) była pani Małgorzata Ejsmont, która wygrała nagrodę główną - wycieczkę do stolicy Danii dla dwóch osób , ufundowaną przez Unity Line - jednego z głównych partnerów magazynu. Oferta ta nosi nazwę "Kopenhaga w jeden dzień" i jest dostępna w sieci sprzedaży Unity Line oraz poprzez serwis www.unityline.pl
Poniżej zamieszczamy relację Małgorzaty Ejsmont z wyjazdu, który odbył się w maju 2010 r.
-----------------------------------------
"Kopenhaga w jeden dzień" - czyli gdzie podziała się Syrenka i czy jeden dzień wystarczy, by poznać stolicę Danii? Dzięki wygranej w konkursie "Zewu Północy" miałam okazję sprawdzić to osobiście...
Kopenhaga to idealne miejsce na weekendowy wypad. Piękne krajobrazy, bliskie sąsiedztwo z Polską, a przede wszystkim bardzo dobre połączenia promowe sprawiają, że jest ona jedną z najczęściej odwiedzanych stolic skandynawskich przez turystów z Polski. My też mieliśmy swój wkład w poprawieniu tych statystyk.
Przejazd promem na trasie Świnoujście - Ystad - Świnoujście, jak i przejazd mostem ?resund były już zapewnione przez fundatora konkursowej nagrody - Unity Line. Po naszej stronie pozostawało jedynie ustalenie daty wyjazdu i środka lokomocji. Z założenia miała to być weekendowa wycieczka, najlepiej gdzieś w wiosennych miesiącach, by mieć większe szanse na ładną, słoneczną pogodę. A że tegoroczna wiosna nieco się przesunęła w czasie, postawiliśmy na maj i na SUZUKI GSX1200, by jednocześnie oficjalnie otworzyć sezon motocyklowy. Po przejrzeniu najrozmaitszych portali z prognozą pogody i wyciągnięciu "średniej pogodowej" stanęło na 23 maja. Zapowiadało się przyjemne 17 st. C, słońce i lekki morski wiaterek...
Po spakowaniu ekwipunku ruszyliśmy w sobotę wieczorem w kierunku Świnoujścia. 1,5 godziny w trasie (w tym 5 minut przerwy na rozprostowanie kości), 30 minut w kolejce na prom i już Kopenhaga bliżej niż dalej! Po zaokrętowaniu i rozpakowaniu naszego bagażu okazało się, że umknęła nam jedna, lecz dość istotna rzecz - mapa Danii, której zapomnieliśmy zabrać. Ale zachowaliśmy zimną krew. Ruszyliśmy na pokład promu Unity Line "Skania" na małą sesję zdjęciową - niczym "rasowi" turyści. Jeszcze tylko gorąca herbata w kawiarni (wiosna wiosną, ale ten wiatr wcale nie był ciepły) i już dzień można uznać za udany. Na marginesie chciałabym wspomnieć o niesamowitej uprzejmości załogi "Skanii". Wszyscy byli tak sympatyczni i życzliwi... Naprawdę gorąco polecam rejsy z Unity Line!
Następny dzień to pobudka o godzinie 5 rano, szybkie śniadanie i czas na poszukiwanie naszego motoru pośród olbrzymich ciężarówek na car decku. Dobijamy do Ystad, wszyscy zmotoryzowani opuszczają pokład. Ale zamiast oczekiwanego widoku na port i miasteczko przed nami widoczny był jedynie bagażnik samochodu, który wyjechał przed nami. Resztę spowijała gęsta mgła. Nie była to najlepsza wróżba, ale cóż robić - Kopenhaga we mgle też może być piękna. Nie poddając się więc szukamy znaków z napisem: K?benhavn. I twardo za nimi podążamy. Na całe szczęście słońce zaczęło wygrywać z mgłą i już w okolicach cieśniny ?resund zdążyliśmy otrząsnąć się z wilgoci, a temperatura zaczęła nawet osiągać pułap zbliżony do tego, o którym wspominały prognozy pogody.
Wprawdzie Kopenhaga była celem naszej wycieczki, jednak skoro pogoda się już poprawiła, a my mieliśmy swój środek lokomocji, postanowiliśmy nieco pokręcić się po okolicy zanim wjedziemy do centrum miasta. Podążając na północ, zajechaliśmy do zamku Kronborg w Helsing?r. To tam Szekspir umieścił akcję "Hamleta". Stamtąd wróciliśmy do stolicy.
Na sam początek obraliśmy Christianię - miejsce, o którym wielokrotnie słyszałam, ale jak dotąd nie miałam okazji się tam wybrać. Kolorowe elewacje budynków, muzyka płynąca niemal ze wszystkich stron i ludzie, którzy naprawdę wyglądają na szczęśliwych. Tutaj czas zatrzymał się w latach 70-tych. Następnie centrum miasta i obiekty, które każdy turysta zobaczyć musi: Christiansborg, Amalienborg, Carlsberg Glyptotek, fontanna Gefion i oczywiście kopenhaska Syrenka. Z tą ostatnią był jednak mały problem. Otóż miejsce się zgadzało, turyści obecni, ale zamiast kamienia, na którym zwykle wygrzewała się Syrenka, stał duży telebim. Z boku zaś informacja mniej więcej takiej treści: "Ty jesteś na wakacjach i ona też jest na wakacjach. Mała Syrenka jest w Chinach od kwietnia do grudnia 2010". Tak naprawdę można powiedzieć, że Syrenka jest bardziej w pracy niż na wakacjach - reprezentuje bowiem Kopenhagę na wystawie światowej EXPO 2010 w Chinach.
Jeszcze przejazd do centrum, zdjęcie pod pomnikiem Andersena i już mogliśmy wracać do domu. Co prawda chętnie byśmy zostali, ale woleliśmy nie ryzykować spóźnienia na prom. Droga powrotna minęła dość szybko, dzięki czemu mieliśmy nieco czasu na małą rundkę pięknymi uliczkami Ystad. Cisza, spokój i te małe, kolorowe domki - niczym z baśniowych ilustracji.
Do Polski wracaliśmy promem Unity Line "Polonia" - z równie sympatyczną jak na "Skanii" załogą. Poniedziałek rano to już tylko szybkie śniadanie, powrót do domu i... kolejny weekend już za nami.
Gorąco polecam Kopenhagę! Nie tylko na dzień czy weekend...
Na zdjęciu: Małgorzata Ejsmont przy fontannie Gefion
|