Przyspieszone ze względu na nową sytuację polityczną po zmianie administracji amerykańskiej wybory do grenlandzkiego parlamentu Inatsisartut już za nami. Głosowanie odbyło się 11 marca 2025 r., uprawnionych do głosowania było 44 tys. osób spośród 57 tys., tyle bowiem mieszkańców liczy największa wyspa świata, posiadająca status autonomii w ramach państwa duńskiego. Do dyspozycji obywateli były 72 lokale wyborcze. Frekwencja była wysoka i wyniosła prawie 71%.
Wyniki okazały się dość niespodziewane – zdecydowanie wygrały bowiem opozycyjne ugrupowania centroprawicowe. Zwycięzcą okazała się partia Demokraatit, zdobywając 29,9% głosów i 10 mandatów w 31-miejscowym parlamencie. Ta centroprawicowa formacja, opowiadająca się za pełną niepodległością Grenlandii, zanotowała największy wzrost poparcia w stosunku do poprzednich wyborów w 2021 – wzrosło ono aż o 20,9%.
Drugie miejsce przypadło reprezentującej umiarkowaną prawicę z silnym akcentem niepodległościowym partii Naleraq, która otrzymała 24,5% głosów, zyskując 8 miejsc w parlamencie.
Dopiero na trzecim i czwartym miejscu znalazły się ugrupowania dotąd tworzące koalicję rządzącą. Zanotowały one także największe spadk poparcia. Reprezentująca lewicę Inuit Ataqatigiit, której szefem jest aktualny premier Grenlandii, Múte Bourup Egede, otrzymała 21,4% głosów i 7 mandatów. Spadek poparcia dla Egede i jego formacji wyniósł aż 15%. Natomiast centrolewicowej Siumut przypadły odpowiednio 14,7% i 4 mandaty. Spadek poparcia w tym przypadku wyniósł 14%.
Swoich dwóch reprezentantów w parlamencie będzie też miała konserwatywna partia Atassut, na którą oddało głos 7,3% wyborców.
Natomiast szósta startująca w wyborach partia Qulleq nie zdobyła żadnego głosu. To założone w 2023 r. ugrupowanie zdecydowanie akcentujące grenlandzką odrębność i postulujące niezwłoczny rozwód z Kopenhagą startowało po raz pierwszy.
Wyniki wtorkowych wyborów muszą martwić duński rząd – wszystkie pięć ugrupowań, które utworzą nowy skład Inatsisartut, opowiadają się za niepodległością wyspy. Nie pomogły obietnice dużych inwestycji, w tym częściowo już zrealizowana modernizacja tamtejszych lotnisk, czy zapowiedź zwiększenia zakresu autonomii i podwyższenia nakładów na obronność. Wprawdzie akceleratorem zmian w postrzeganiu relacji z Danią były głośne zapowiedzi Donalda Trumpa, ale wpłynęły na nie także rosnąca świadomość dotycząca potencjału, jaki posiada największa wyspa świata, czego przykładem było wzmożone zainteresowanie ze strony Chin, jak i zadawnione pretensje wobec metropolii czy wręcz otwarcie formułowane zarzuty o kolonializm.
Żródło danych i ilustracja: www.valg.gl
|