Północna Europa w miniony weekend znalazła się w zasięgu huraganu, który dał się zwłaszcza we znaki mieszkańcom Danii, Niemiec i Szwecji. Pełne niepokoju chwile przeżywali także Finowie, o czym świadczy poniższa korespondencja z Helsinek pani Anny Kulickiej Soisalon-Soininen:
Nic dziwnego, że to właśnie tu, na Kauppatori (główny plac miasta, przyp. red.) zbiegli się mieszkańcy Helsinek w ubiegłą sobotę, gdy w wiadomościach poinformowano, że zbliża się sztorm stulecia. Przyglądali się, jak z kilkutonowych beli makulatury i worków z piaskiem powstaje wał mający chronić przed uderzeniami nawałnicy zabytkowe budynki okalające plac, z Pałacem Prezydenckim na czele. Plac Targowy zaczyna się nieomal równo z linią wody. Przy nabrzeżu cumują statki spacerowe i "autobusy wodne", kursujące na okoliczne wyspy: Suomenlinna, Korkeasaari czy Seurasaari. Z wyłożonej fińskim granitem płyty placu wskakuje się wprost na pokład. Kiedyś rybacy prosto z łodzi sprzedawali tu śledzie, łososie i płastugi. Dalej, po obu stronach ciągną się nabrzeża portowe dla potężnych promów pasażerskich i statków towarowych. Tu bije serce stolicy.
Archipelag rozciągający się szeroko u wybrzeża Helsinek od pradziejów chronił miasto przed przybyszami o wrogich zamiarach, ale też przed wściekłymi atakami wzburzonego morza. Wielkie fale sztormowe, nim dotrą do nabrzeża portowego rozbijają się na tysiące mniejszych o wyspy i klify szkierowego wybrzeża. Tym razem jednak było inaczej. Pędzące z prędkością przekraczającą 35 metrów na sekundę wichry gnały przed sobą fale, których grzywy pieniły się na wysokości 4 metrów. Wedle zapowiedzi meteorologów, fale na otwartym morzu miały dochodzić nawet do 9 metrów. Jednak na szczęście dla Helsinek główne uderzenie sztormu przesunęło się na południe - bardziej od stolicy Finlandii ucierpiało zachodnie wybrzeże Estonii z jej słynnymi kurortami Pärnu i Hapsalu oraz wyspami Hiiumaa i Saaremaa. Dotkliwiej odczuła też atak nawałnicy historyczna stolica Finlandii, Turku. Tu w krytycznym momencie trzeba było w zalanym wodą porcie pasażerskim konstruować specjalne trapy lub dźwigiem z wysięgnikiem ewakuować pasażerów z pokładu promów. Port Mariehamn na Wyspach Alandzkich w ogóle nie przyjmował statków. W Zatoce Fińskiej woda wtargnęła na najniżej położone ulice zabytkowego Porvoo, Kotki i Skt. Petersburga, ale mieszkańcy miasta nad Newą przywykli do tego rodzaju skutków sztormu i to, że trzeba było czasowo zamknąć sześć stacji metra, przyjęli z należytym spokojem.
Dla Finów fala gwałtownych sztormów, która ruszyła do ataku jeszcze przed świętami, z najsilniejszym uderzeniem żywiołu w miniony weekend, była doświadczeniem niespotykanym od stulecia. W Helsinkach woda podniosła się o około półtora metra ponad średni poziom. Na nabrzeżach portowych pływały wyładowane ze statków towary, w tym około 500 importowanych samochodów czekających na rozwiezienie do salonów sprzedaży. Woda zalała promenadę wokół parku Kaivopuisto, część nadmorskiej willowej dzielnicy Marianiemi, weszła do piwnic domów w Otaniemi, zalała też część dzielnicy Vantaa, gdzie znajduje się lotnisko. Ale dla mieszkańców Helsinek, miasta często nazywanego Córką Bałtyku, najważniejszy jest Plac Targowy - Kauppatori. Stąd rozchodzą się gwiaździście drogi w każda stronę świata. Plac okalają budynki najważniejszych dla państwa, Boga i ludzi instytucji. Toteż właśnie tu mieszkańcy miasta z niepokojem obserwowali, jak sędziwy ojciec Bałtyk rzucił swej córze gniewne wyzwanie. Po raz pierwszy od stulecia z taką siłą...
Tekst i zdjęcie: Anna Kulicka-Soisalon-Soininen
Na zdjęciu: poniedziałek 10 stycznia 2005 wieczorem - demontaż wałów mających chronić Plac Targowy w Helsinkach i okalające go zabytkowe budynki przed inwazją wody wypychanej na ląd przez sztorm. Wał zbudowano z potężnych beli sprasowanej makulatury i worków z piaskiem.
|