Na początku listopada 2024 r. szwedzki rząd podjął decyzję o rezygnacji z budowy 13 z 14 zaplanowanych morskich farm wiatrowych, uzasadniając ten krok względami bezpieczeństwa w obliczu potencjalnego konfliktu z Rosją. Z podobnym problemem, choć na innym tle, musi się obecnie zmierzyć Dania, będąca jednym ze światowych potentatów w dziedzinie energetyki wiatrowej, w tym inwestycji w morskie farmy wiatrowe.
Jak podaje portal duńskiego radia i telewizji Danmarks Radio, w grudniu 2024 r. zakończył się przetarg na budowę trzech farm wiatrowych na Morzu Północnym (Nordsøen I A1, A2, A3). Bez sukcesu – nie wpłynęło żadne zgłoszenie od potencjalnych inwestorów. Minimalna, łączna moc wspomnianych farm miała wynosić 3 GW (z możliwością rozszerzenia do 10 GW) i realizacją do 2030 r. W tym miejscu warto dodać, że wszystkie czynne duńskie morskie farmy wiatrowe posiadają łączną moc 2,7 GW.
Główną przyczyną fiaska przetargu było założenie, że prace miały być prowadzone bez finansowego wsparcia ze strony państwa. Przy coraz wyższych kosztach, budowa morskich farm w tym wariancie okazała się mało interesująca dla potencjalnych inwestorów, mimo sprzyjających wiatrowych i geologicznych.
Sytuacja zaniepokoiła resort klimatu i energetyki - minister Lars Aagaard wezwał do dialogu z branżą odnośnie zmiany warunków przyszłych przetargów, podkreślając konieczność dalszego rozwoju morskiej energetyki wiatrowej. Tym bardziej, że na początku kwietnia 2025 r. upływa termin składania ofert do przetargu na budowę kolejnych trzech morskich farm wiatrowych. W razie niepowodzenia, duńska transformacja energetyczna może stanąć w miejscu, co oznacza konieczność korzystania z kopalnych źródeł energii, z którymi rząd w Kopenhadze chciałby się jak najszybciej pożegnać.
Żródła: Energistyrelsen (www.ens.dk), Danmarks Radio (www.dr.dk)
Fot. Fredrik Öhlander
|